Do zdarzenia doszło 10 lipca br. Funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej w Barcianach stwierdzili uszkodzony szlaban na granicy polsko-rosyjskiej.
Funkcjonariusze Straży Granicznej nie odpuścili i szukali sprawcy. Okazało się, że jest nim 41-latek, mieszkający w powiecie chełmskim, a od wielu lat pracujący w Anglii. Po zdarzeniu wyjechał do Wielkiej Brytanii. Funkcjonariusze SG ustalili markę pojazdu, którym staranował szlaban. Ustalili również telefon mężczyzny i zadzwonili do niego. Od razu wiedział o co chodzi i stwierdził, że przyjedzie do oddziału.
Poinformowano sąsiednie placówki oraz oddziały SG. Kiedy przyleciał ponownie do Polski, funkcjonariusze z Placówki SG w Gdańsku, przekazali podróżnemu, że czekają na niego funkcjonariusze z W-MOSG. Mężczyzna 14 października przyjechał do oddziału i przyznał się do popełnionego wykroczenia.
Tłumaczył, że wybrał się na wycieczkę z kolegą na Mazury. Podróżował nissanem z wypożyczalni bez nawigacji i zabłądził. Zamiast w kierunku Warszawy udał się w kierunku granicy polsko-rosyjskiej. Powiedział funkcjonariuszom SG, że nie zauważył znaku drogowego B1 - zakaz ruchu w obu kierunkach. Nie zdążył wyhamować i znalazł się na szlabanie. Nie zadzwonił do placówki, bo telefon zostawił w hotelu.
Za niedostosowanie się do znaku drogowego i przebywanie na odcinkach pasa granicznego musi zapłacić 2 mandaty po 500 zł.